..................................................................

..................................................................

wtorek, 30 czerwca 2015

Korzystając z okazji

Od jakiegoś roku doskonale wiem co to znaczy „łapać chwilę”

To taki moment jak ten teraz…budzisz się ,rejestrujesz,że dziecko śpi i każdą komórką swojego ciała pragniesz aby tak zostało jeszcze przez godzinę,przy czym uruchamiasz swój wysłużony laptop a że to trwa i trwa,to w między czasie robisz sobie kawę i do toalety zdąrzasz.Mija 10 minut,dziecko jeszcze śpi.Mały sukces.
Zasiadasz,by napisac coś na blogu,bo tyle myśli ,wydarzeń  żeby utrwalić,ale szare komóry jeszcze chyba śpią,bo mętlik w głowie.Nic dziwnego,jest po piątej rano i kawa jeszcze za gorąca aby obudziła.
Riczątko aktualnie przechodzi fazę trudnego zasypiania i drzemania tylko na spacerach,wobec tego wybywam z domu na jakies 4 godziny łącznie dwa razy dziennie.Nie tylko się dotlenić,bo jakby ktoś nie pamiętał to u nas droga piaskowa,jeszcze  niedawno „poprawiana” przez gminę i zrobiona tak,że samochodem trudno przejechac a co dopiero wózkiem.Mam trening całego ciała,bo koła zakopują się w piasku i trzeba się wysilić aby popchnąć naszego x-landera te 1,5 kilometra i powrotem.
No  ale nie będę się żalić,bo ostatnio zostałam upomniana,że narzekactwo uprawiam nagminnie i prawda,wiec ciach temat.Z tą drogą,oczywiście.
Jak rezydujemy w domu to wiadomo,należy uprać,ugotować,posprzątać,zajać się ogródkiem,poprasować.Udaje się wszystko ogarnąć,tylko ze jednocześnie pilnując dziecko,które odkryło,ze ma nóżki co to do wstawania i samodzielnego przemieszczania się służą.Nie mogę napisać,że chodzi,ale  prawie.W każdym bądź razie na sekunde z oka spuścić nie można,bo trenuje moja córa zawzięcie.
Czas już na to.Przecież skończyła roczek.Tak,moje maleństwo wyrasta z wieku niemowlęcego.Teoretycznie.
Ile było łez wzruszenia w okolicach dnia jej urodzin.Wspomnienie ciąży i dramatycznego niemalże porodu wyciska ze mnie słone soki.Do tej pory nie pogodziłam się z tym,ze moja ciąża trwała krócej,że tak nagle doszło do porodu,wrecz czuje się gorszą matką przez to wszystko.
No ale nie czas na łzy i smutne wspominki.Impreza urodzinowa Riczątka udana.Mimo tego,że moja rodzina została potraktowana po macoszemu i w ogóle nie zaproszona.Udawałam,ze nie ma tej kwestii,starałam się nie myśleć,by nie stwarzać przykrej atmosfery przy dziecku.Chciałam,żeby było idealnie.I choć własnoręcznie wykonany torcik nie powalał wyglądem ,to smakował wybornie a ja byłam z siebie bardzo dumna.Dwa przygotowane w pocie ciała dania też pycha,sałatki udane,ciasto tez wyszło.Goście zadowoleni,tylko tesciowie  miny mieli nietęgie,a Riczi dokazywała.Ale najważniejsze,aby spełniły się jej urodzinowe marzenia!
Zdecydowanie rośnie z niej towarzyska osóbka.Uwielbia gości i sama w nich bywać.Jaka ona wtedy radosna i komunikatywna,az się wierzyć nie chce że ma tylko roczek.Chyba wiem o czym marzyła dmuchając w świeczkę…Wiecie kiedy jest najszczęśliwsza i radosna?Gdy spędzamy czas we troje.
Niedzielne poranki wyglądają tak,że po przebudzeniu rozgląda się i jak zarejestruje że jest mama i tata,to udziela się jej taki piękny i szczery uśmiech,że serce mięknie.I myślisz wtedy,że choćby niewiadomo co,to musisz znieść fanaberie swojego męża i zostać z nim przez najbliższe 17 lat,żeby uszczęśliwić córkę.
Bo powiem szczerze,że ostatnio to straszymy się rozwodem.Jezu,jak my się kłocimy!Nie wiedziałam,ze tak można się od siebie oddalić i zdystansować.Niby razem a każdym słowem i czynem jesteśmy daleko od siebie.Analizuję i dochodze do wniosku,że normalka,że wiele par przez to przechodzi,bo zupełnie nowa sytuacja..Wszystko jest dla nas nowością i chyba za dużo na nas spadło,a to generuje problemy.Kto czytał „Na rozstaju dróg” wie,że oboje jesteśmy charakterni.Ony jest trudny,ja też niełatwa w obcowaniu ale moim plusem jest to,że potrafię otwarcie przyznac się do błędu i starać się,aby go nie powtórzyć.A Ony to wykorzystuje i na dodatek jest strasznie uparty.Mam wrażenie,że fakt iż jest wśród swojej rodziny i pracuje,upoważnia go do tego aby się z pewnymi sprawami wogole nie liczyć.Ale dobra,nie rozkminiam…
Zasiedzenie w domu podczas ciąży i tego „wychowawczego” roku zrujnowało moją głowe.Rany,jaki ja mam zastój mózgowy!Czasami sprawy proste i logiczne wydają mi się skomplikowane ,myślenie mam jakieś takie pogmatwane,nie umiem znaleźć łatwego wyjścia mimo tego,że widać je czarno na białym.
Przeraza mnie to,bo byłam osobą bystrą i praktyczną,ale dwa lata „ w domu” swoje robią a najgorsze to,że nie szykują się zmiany.Co raz chętniej chciałabym do pracy.Najlepiej takiej z popołudniowymi zmianami i w weekendy,żeby się wymieniac z Onym opieką nad Riczątkiem.Jemu oczywiście to nie pasuje.Wolałby zonę przy garach i pieluchach.Tak samo jego rodzicom…Od zawsze słyszałam gadanie w kołko,że wnuków doczekac się nie mogą,że pomogą ,zaopiekują się..jeszcze zimą była taka śpiewka,a teraz jak ogłosiłam,że mam wizytę w UP i liczę na etat,to teściowa pobladła i nie dowierzała,że do pracy chcę.Radzi mi,”dobrze Ci radzę, z życzliwośći”  żebym się jeszcze rok wstrzymała.Wydaje mi się,ze po prostu nie chce im się zająć małą,są  jeszcze młodzi i choć ich życie odbywa się od sklepu do telewizora,ewentualnie urozmaicone czytaniem przeterminowanej prasy albo spacerem wokół osiedla,to odnajdują się w tym i pasuje.Opieka nad dzieckiem,szczególnie moim żywiołowym,wymaga większej aktywnośći niż właczenie tv.Oprócz tego,z teściami mieszka ich dziwaczna córka ( nigdy nie pisałam,bo trudny temat ) która roszczy sobie wyłączność rodziców i zajmowanie się wnuczką/bratanicą w trybie codziennym jawi się jej jako utrapienie i koniec świata.
Nie przesadzam ani słowem.Czasami mam ochotę wrocić do zamkniętego  „Rozstaju” aby móc pisać otwarcie o wielu sprawach,tyle że znowu się ograniczać do konkretnych czytelników nie chcę.Lubię,jak wszyscy mają dostęp i mogą napisac co myślą.
Temat mojego powrotu do pracy,tzn.znalezienia roboty spędza mi sen z powiek.Z jednej strony,co tu ukrywać wręcz się prosi,bo z jednej wypłaty utrzymac rodzinę,duży dom nie jest łatwo,a z drugiej wiadomo,wizja rozstania z córeczką na wiele wiele godzin przykra.Jestem bardzo wdzięczna losowi,że mogłam być z nią przez ten rok,mimo wszystko to najwspanialszy czas w życiu,jednakże przy wspólnych chęciach można to zorganizować tak,aby był wilk syty i owca całą.Są wieczorne i nocne etaty.No ale zdaniem teściowej,hańba dla takiego mężczyzny co to żona pracuje później niż do szesnastej.Co to za robota! No tak,jak się pracowało od 8 do 12 to nie można mieć innego podejścia i zrozumienia,że można inaczej.Tym bardziej,że trzeba.
Obiło mi się o uszy,że jakieś tropikalne upały nadciągają,tymczasem za oknem dzień zapowiada się chmurzasty i wietrzny.W sumie,może to i lepiej…Napstrykałam fotek,co by pokazać w jakich okolicznościach mieszkam,ale jakoś nie mogę się zebrać  by napisać odpowiednią otoczkę do tych zdjęć.Po pierwsze brak czasu,po drugie tak mi się te widoki opatrzyły,wydają się być tak zwyczajne i nieciekawe i pewnie jest to mdły pomysł na posta..Oprócz tego chodzą za mną myśli żeby spisywać moje matczyne myśli i rozterki,wzieło mnie tez na wspominki o karmieniu i porodzie pod wpływem pewnego bloga ale jak to zrobić żeby znaleźć wolną chwilę?
Ta póki co dobiega końca :)

9 komentarzy:

  1. o nieeeeeeeeeeee muszę zaprotestować na wstępie przeciwko szkalowaniu tego zajebistego torta com go własnoocznie widziała !!!!!!!!!!!!!!!! był bardzo udany i nie sklepowy i wara od jego obrażania kobieto !!!

    Co do kłótni to wszyscy tak mamy. U mnie to ja jestem zwykle tą marudą co wszczyna jakieś awanturki no ale taki nasz urok ja tam lubię nawrzucać i oczyścić atmosferę a póki to działa (w sensie mój piękny i bajeczny potem jest uroczy i grzeczny) to i stosuję a co !!! dzieci nie mamy pracujemy oboje ale u nas zapalne jest zajmowanie się domem bo ja mam nerwa, że zawsze jestem pierwsza z pracy w domu i ciągle muszę w garach siedzieć czego nienawidzę. Piękny gotował w weekendy żeby mnie odciążyć ale od roku chodzi w weelendy do szkoły no i dupa ... skończyło się. Więc gotuję ale marudzę, stękam, opindalam i generalnie se ulżyć muszę :D normalna rzecz. Na szczęście rozwodem się nie straszymy bo u nas to by było nie za fajnie :)

    Dawaj te foty i nie marudź :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję ze tak dzielnie wystepujesz w obronie dzieła mojego cukierniczego.
      No dobra, niech Ci będzie.. nie byl taki paskudny! U nas to oboje jestesmy czepoalscy...kazdy ma swoje powody i w sumie są to takie pierduly i drobnica ze wstyd się przyznać o co się kłócimy.Ony wpadl na taki pomysl z rozwodem...nie wiem myślał ze się przestrasze czy co, , tymczasem w to mi graj hehe podlapalam i tez często uzywam jako straszaka haha!

      Usuń
  2. Torty własnoręczne są najlepsze i żadne z najlepszych cukierni tak nie smakują jak te własnoręczne. w takim razie dla córy Sto Lat Najlepszego !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Niestety masz rację, kupne nawet z tych rozslawionych cukierni wypadają o wiele gorzej niz skromne domowe.A moj skladnikowo byl wyborny i "zdrowy" smakowal pysznie :) Dziekujemy bardzo i zapraszamy. :)

      Usuń
  3. Oj to przegapiłam urodziny Riczi- wszystkiego najlepszego dla niej! Oby marzenia się jej spełniły :)

    Mam nadzieję, ze te kłopoty u was to przejściowe.Kązde małżeństwo ma lepszy i gorszy czas swoje problemy. Oby tych kłótni jak najmniej! Trzymaj się!

    OdpowiedzUsuń
  4. Dziękuję :)
    Oby było tak jak mowisz.

    OdpowiedzUsuń
  5. Juz nie pamietam kiedy ostatnio obudzilam sie przed dziecmi. Zazwyczaj to Niko stawia wszystkich na nogi gromkim "Kakauko cieeem!!!". :)

    Uch, teksty Twojej tesciowej przypominaja mi moja matke. Ona tez, jako nauczycielka, pracowala cale zycie od 8-12 i lato miala wolne. A przepraszam, wlasciwie z racji, ze pracowala w przedszkolu, miala 6 tyg. wolnych i co rok uzalala sie, ze zazdrosci nauczycielkom ze szkol, bo one maja wakacje caaale lato... Taka to biedna byla... Czesto wiec slysze od niej pytanie po co mi byla ta cala Ameryka, skoro teraz musze pracowac cale dnie (pracuje od 7 do 15:30, czyli jak na wiekszosci "normalnych" posad) i moge wziac tylko 2-3 tygodnie urlopu naraz... Punk widzenia zalezy od punktu siedzenia niestety...
    Co do pracy na rozne zmiany, to nasza rodzina jest chyba najlepszym przykladem, ze sie DA. Przez niemal 3 lata, M. pracowal na 3 zmiane i wymienialismy sie opieka nad dziecmi. Pewnie, ze nie jest latwo, jako rodzina spedza sie czas wylacznie w weekend, trzeba podzielic obowiazki domowe, itd. Ale u Was to przeciez kwestia tylko 2 lat. Pozniej Riczatko pojdzie do przedszkola i problem opieki zniknie...

    OdpowiedzUsuń
  6. Dokładnie,tak to jest z tym punktem widzenia.
    Na dodatek droga teściowej do pracy polegała na wyjściu z jednej klatki i wejściu do drugiej.Placówka w której pracowała mieści się w tym samym budynku!To tesć robił zakupy po drodze,załatwiał inne sprawy a nawet przy robieniu obiadu pomagał.Zresztą,do tej pory obieranie ziemniaków to jego działka.Szkoda,ze swojego syna tego nie nauczyła,tylko wpoiła mu że "tatuś zrobi"
    Ja wiem,ze nie będzie nam łatwo,ale dla chcącego nic trudnego.Ony tez nauczony wygodnictwa i łatwego wyjścia,on woli miec jedną wypłątę w domu i żone która zrobi w domu wszystko niż przejąć kilka obowiązków i żyć pod względem finansowym lepiej.Tym bardziej że tu nie chodzi o jakieś nadprogramowe pieniądze czy luksusy,nam naprawdę druga wypłata jest potrzebna!

    OdpowiedzUsuń
  7. Kochana, wszystkie Twoje pomysły bardzo mi się podobają! I ten o poście na emat Twoich okolic, ze zdjęciami i opisami, na pewno jest ślicznie. I ten o spisaniu swoich matczynych rozterek i radości. I ten z pracą, bo jeśli czujesz że chcesz trochę się oderwać i potrzebujesz tego to niech nikt nie staje Ci na przeszkodzie. Wierzę, że znajdziesz takie zajęcie, dzięki któremu będziesz dokładała się do domowych wydatków, a jednocześnie pożyjesz trochę innym życiem chociaż przez moment.
    Ony może zrozumie co czujesz... chociaż z autopsji wiem, że z facetami to jednak ciężki orzech i może być tak, że nawet nie będzie próbował Ciebie zrozumieć... Choć w Twoim przypadku wierzę, że będzie inaczej.

    OdpowiedzUsuń