..................................................................

..................................................................

wtorek, 6 października 2015

Smutne nastroje

Pisanie przychodzi mi z ogromnym trudem i juz nawet nie chodzi o to,ze Riczi…
Złośliwość rzeczy martwych a mówiąc bardziej precyzyjnie umierającego laptopa.
Oto przed chwilą spłodziłam post o tym co czuję,myślę i niematerialnego dzieje się wokół mnie.
No ale coś zapikało i sprzęt odmówił współpracy  po czym  zgasł.Moje wypociny trafiły w powietrze a na drugie nie mam siły,czasu ani warunków,bo czas się do kuchni ewakuować i robić to co rola matki żony i gospodyni domowej ode mnie wymaga.A potem jazda na mopie ,pranie,prasowanie,w między czasie jakaś pielucha zmieniana w akompaniamencie histerii i  układanie wiezy z klocków.
Nie jest źle…
Jest tragicznie.

Jako,ze nie udało mi się opublikować  powyższego żalu,to kontynuuje…
Coś  się dzieje,klawiatura się nie słucha i nie wiem,czy to moje myśli tak pędzą a paluszki nie nadąrzają z wciskaniem odpowiednich klawiszy,czy faktycznie wina sprzętu albo może moja nerwowość sięgnęła zenitu i już sama nie wiem co robię.Całkiem możliwe,że to ostatnie.Zresztą pierwsza wersja też aktualna,czyli taki miksik.
Parę dni temu pisałam o tym,ze gdzies zaginełam i sama siebie odnaleźć nie mogę..
Nie ma mnie w świecie realnym,w wirtualnym tym bardziej.Schowałam się tak głęboko w sobie,w odmętach nieistnienia i obojętności,ze trudno mi do siebie dotrzeć.
Można zwalać winę na jesień,hormony,odizolowanie od świata ale czy to tak do końca…
Widzę jak się wycofuje z życia,zatracam.Tęsknie niewyobrażalnie za tym co było,marzę o tym co będzie a teraźniejszością nie umiem żyć.Córeczka co raz czesciej widzi mnie płaczącą,Ony  nie dostrzega niczego.Rozmowa z kimś przez telefon nie wchodzi w grę.Ja potrzebuje człowieka obok siebie.Chciałabym aby ktoś mnie dotknął,chociażby przypadkiem,albo zawiesił wzrok na dłużej niż listonosz mówiąc dzień dobry .A jakby ktoś chciał posłuchać jak mi źle to byłoby idealnie…Tylko posłuchać,ja nie chcę rad ani rozwiązań,chce mieć do kogo otworzyć usta.I chciałabym jeszcze meić swoje życie i robić coś dla siebie.Po prostu zaistnieć na chwilę.

21 komentarzy:

  1. :( rozumie...przynajmniej tak mi sie wydaje.... nie poradze, nie przytule- moge zadzwonic jesli masz stacjonarny.... tak duzo i zarazem tak malo... przykro mi...
    :*

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak racja , rozmowa to tak niewiele i duzo zarazem.Dziekuje.
      Ps.Nie mam stacjonarnego. ;-)

      Usuń
  2. A nie możesz zabrać małej i pojechać na jakiś czas do rodziny- do mamy czy kogoś bliskiego? Albo odwiedzić choć na weekend przyjaciółki jakiejś?? Może mąż zostanie z Riczi, a ty wyjedz gdzieś sama. Umów się z koleżanką na kawe lub zaproś ją do siebie. Idź do fryzjera, zadbaj o siebie. Zrób cokolwiek, działaj nie poddawaj się! Musisz koniecznie wyjść z domu, zrobić coś dla siebie, bo inaczej zwariujesz. Nie możesz stale siedzieć w domu tylko z dzieckiem. Trzymam za ciebie kciuki.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie da się odpowiedzieć w kilku slowach, bapisze o tym post ;-)

      Usuń
  3. no faktycznie dupy nie urywa jak to mówią. A może byś tak zorientowała się czy w pobliżu w jakiejś większej miejscowości obok (musisz tam taką mieć) jest jakiś klub matek z dziećmi albo coś w tym stylu przy domu kultury albo coś i jeździła na takie spotkania z innymi mamami ??? poznasz nowe osoby i trochę sie ruszysz z domu ???

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No nie urywa.Miejscowosc jest i to calkiem duza ale od kilku dni dojechać nie mam możliwości jako ze ony pozbawil mnie samochodu.

      Usuń
    2. czyli jednak auta nie masz :( a jakieś autobusy tam nie jadą ???? na prawdę warto mamy sobie chwalą takie spotkania.

      Usuń
  4. Uśmiechnij się choć troszkę :) zobacz ja się do Ciebie uśmiecham i pamiętaj jeśli nie masz komu się wygadać w realu zawsze możesz tu na blogu zobacz ile dobrych duszyczek jest tu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Oczami duszy widzę ten uśmiech i odwzajemniam :-)

      Usuń
  5. Ciekawe czy to tylko chwilowy stan, który poprawi się gdy np z kimś się spotkasz czy gdzies pojedziesz, czy to trochę grubsza sprawa...
    Ja z całego serca radzę Ci wyjedź gdzieś kobieto, z Riczi, nie z Riczi, ale wyjedź, popatrz jak żyje się innym, popatrz na osoby które cieszą się życiem, zauważ jak one to robią, co różni jej życie a Twoje. Musisz raz na jakiś czas wyrwać się stamtąd, po prostu musisz kochana bo inaczej z każdym dniem będzie tylko gorzej. A tak odetchniesz pełną piersią i powimno być lepiej :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wyjechać nie tak łatwo jak powiedzieć. Niestety...
      Stan jak dotąd przeplatajacy się z normalnym i z lepszym ale czy na dlugo...Bo jesien mi zaglada do serca.

      Usuń
  6. Kochana, a moze daloby sie, zebys wyjechala na kilka chociaz dni do Twojej rodziny? Ony podwiozlby Cie na dworzec, jakos bys sie z Riczi przeprawila. Mialabys przez chwile mame do pogadania...

    Ja przyjechac, to nie przyjade niestety, za daleko. Ale jesli masz ochote to moze Skype (tylko ten net Twoj kaprysny...)? Zawsze to rozmowa "twarza w twarz"... ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Sprawa z wyjazdem utrudniona...rodzina na drugim krancu pl.
      A rozmowa owszem..przydalaby się

      Usuń
  7. Zajrzałam wstecz parę notek u siebie do komentarzy i przypomniałam sobie o Tobie!
    Postaram się nadgonić czytanie i być już na bieżąco.
    Tulę ściskiem wirtualnym, acz bardzo życzliwym:*
    Wierzę, że czas leczy wszystko.. niestety, nie umiem nic sensownego powiedzieć na tę chwilę, bo jakby nie bardzo w temacie się znajduję.
    Ściskam!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dziękuję i zapraszam :-)
      Widze ze Ty się pozamykalas...

      Usuń
  8. Wiesz co szkoda mi Ciebie w tej głuszy, żeby to było bliżej, a nie drugi koniec Polski :( Podziwiam Cię i tak, ze wytrzymujesz, bo ja bym rady nie dała. Trzymaj się Kochana jestem z Tobą !

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Nie wytrzymuje niestety...odbija się to na nas wszystkich :(

      Usuń
  9. Hej! Zajrzalam po raz pierwszy i... jakos nie moge powstrzymac sie od pytania: czy Ty nie masz depresji? Znam ten stan niestety, choc dzieci nie mam:/ Pomogly leki i madrzy lekarze, mimo ze bylam bardzo przeciwna farmakoterapii. Po roku - jestem innym czlowiekiem, zyje!

    Moze wybierz sie do lekarza? Pogadaj z nim - tylko wybierz kogos sprawdzonego, poleconego. Zeby rozumial przez co przechodzisz... Nie ma co cierpiec i nie-zyc! Dzis bardzo zaluje, ze nie poszlam po leki wczesniej!

    Zadbaj o siebie! Wysylam Ci dobra energie:)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czasami obawiam się że to właśnie depresja mnie dopada, chociaz z drugiej strony to miewalam juz takie stany i dzwigalam się sama.Niestety bardzo źle to zabrzmi ale gdybym udala się do specjalisty to byloby to wtkorzystane przeciwko mnie...

      Usuń
  10. Przesyłam garść uśmiechów w twoją stronę ;)

    Pozdrawiam!

    OdpowiedzUsuń