..................................................................

..................................................................

sobota, 12 grudnia 2015

Jestem,jestem!

Mój czas osobisty dostał jakies turbo doładowanie i jak odpalił początkiem listopada to wyhamować nie może!Chwila ,chwila!Ja wysiadam!
A wszystko dlatego,że w akcie smutku,desperacji i buntu zarazem dorwałam pierwszą,lepszą robotę i karierę robie od ponad miesiąca.
Ale po koleji...

Gdzieś w połowie listopada było  tak:

Błąkałam się nocą po polach i okolicy.Tam łatwiej znieść  samotność i jakoś ją wytłumaczyć.Bo tej wsród ludzi nie da się wyjaśnić.To tak nienaturalne a normalne zarazem.Nie myslałam,że może tak boleć...prawie,że fizycznie.Nigdy nie byłam aż tak sama.Bywały ciężkie etapy w moim życiu,mój poprzedni blog pełny w te doznania,z Onym i bez niego,razem a jednak osobno i myślałam,że nie może być już gorzej,a jest.Nie mogę sobie pozwolić na lanie łez i bezradne rozkładanie rąk,to już nawet nie chodzi o mnie ,przecież  teraz mam ten mój ósmy cud świata,któremu chcę zapewnić wszystko co najlepsze i nie poddam się.Niestety,mojemu dziecku przytrafiła się jedna z gorszych rzeczy jaka może spotkać człówieka.Niekochający się rodzice i nieszczęśliwy dom.Wiem,bo sama tego zaznałam w dziećiństwie.Kryzysowa sytuacja między nami trwa od grudnia 2014,jeszcze trochę i pęknie rok tego beznadziejstwa.A wszystko zaczęło się od tego,że miałam czelność wyrazić swoje zdanie w jakiejś tam błahej sprawie.Ja.Do tej pory cicho siedząca i odezwała się!No a potem poszło z górki,pierwsze koty za płoty i zrobiłam się bezczelna i miałam tupet żeby wyrażać swoje zdanie.Inne niż męża.Oj niepodobało się,ani teściowej ani szwagierce ani nikomu innemu,bo jak "weszła sroka w gniazdo wronie,to ma krakać tak jak one"
a ja ćwir ćwir po swojemu i na przekór od czasu do czasu.A co najgorsze szczerze a oni na prawdę nie są gotowi.No wiec mieliśmy ten rok a nawet wiecej na oswajanie się z sytuacją,myślałam że to kwestia radykalnych zmian jakie zaszły w naszym życiu ,w końcu Riczi wywołała prawdziwą rewolucję .Plus te wszystkie przeprowadzki,śluby,zderzenia z nową ,polską rzeczywistościα
Ale nie,nie ogarniamy.Daje wiec nam kolejną szanse i poszłam do pierwszej lepszej pracy,jaką znalazłam.Nie chcę zapeszać ale nie najgorzej trafiłam.Na razie jest  za wcześnie aby o tym pisać,bo okaże się pod koniec miesiąca czy się sprawdziłam i dostanę tę robotę.Wciąż naiwnie wierzyłam,że to sporo wniesie  w nasze życie.Dotąd brałąm winę na siebie,że pewnie moje zasiedzenie w domu wprawia mnie w frustrację,że czuje się gorsza jako osoba niepracująca i może prowokuje konflikty gdzieś tam na nieświadomym poziomie a potem zwalam na Onego.Ze jako „siedząca” w domu nudzi mi się i szukam w kłotniach rozrywki,bo tak mi wmawiano.Tak,czułam,że  trzeba mi do ludzi,że koniecznie musze wyjść z domu, chcę pracować  aby poczuć się użyteczną i docenianą.No i niestety myliłam się,bo jeśli chodzi o relacje ja/ony to nie ma poprawy.Myślałam,że po powrocie do domu nie będzie czasu ani ochoty na użeranie się o bzdury i rozkminianie wszystkiego.Myliłam się,nadal się kłocimy,tylko teraz o to kto pozmywa talerze albo zrobi kanapki na śniadanie.Tak,nie mamy poważniejszych problemów,ale nasze rozmowy to jedna wielka ciągła sprzeczka .My już nie konwersujemy normalnie. A jakie było oburzenie,że prace znalazłam!Wogóle jak to się stało,że znalazłam,żeby znaleźć to trzeba szukać a ja nic nie mówiłam,nikogo nie uprzedziłam!Dąsała się teściowa  i komentowała,że „co za matka,mam warunki żeby z dzieciątkiem w domu siedzieć,to pracę sobie wymysliła” .W dupie mi się poprzewracało od dobrobytu-wciskał mi maż.Chyba tylko szwagierka się ucieszyła,że już nie mam lekko,bo  zawsze zazdrościła,że w domu z małą jestem,a ona biedny żuczek musi co rano do pracy.Zniosłam ten tajfun zdziwienia i oskarżeń myśląć ,że pierwsze koty za płoty i teraz to już  będzie z górki,ale gdzie tam..Teraz przyszło mi się borykać z godzeniem dwóch etatów,bo w domu tez czeka robota.To ja sprzątam gotuje opiekuje się dzieckiem karmię ją kąpie  kładę spac odwoże i przywoże  od dziadków.Ony obowiązków nie ma.on może jedynie mi pomóc jak ma dobry humor i ochotę.Każda próba rozmowy jaką podejmuje kończy się kłotnią.On od razu atakuje i rzuca argumentem,że skoro chciałam do pracy to teraz mam!I dobrze mi tak!I radź sobie sama w robocie i w domu. Musze przyznac,że w słowach jest dobry ,nie przebiera ani nie uważa na to co mówi.Za to moja głowa koduje a serce się za to rozlicza.Na dodatek na drugi dzień jest zdziwiony że mam „focha”. Tak focha,nie że jest mi smutno czy przykro po tym co usłyszałam..nie.Bo ja przeciez nie czuje,nie myśle,jedyne na co mnie stać to foch.

 Mamy prawie połowę grudnia i dopiero dzisiaj znalazłam czas,żeby przekopiować notatkę z telefonu do laptopa,cos dopisać i opublikować.Wstałam o 6 rano,żeby to trobić,bo inaczej to nie ma szans.Nie żebym specjalnie budzik ustawiała na tę okazję,po prostu obudziałam się już z przyzwyczajenia.Tak więc w tej materii nic się nie zmieniło,jak czasu na nic nie miałam,tak nadal nie mam.
Mam jednak dobrą wiadomość.Cała reszta na plus.W pewnych kwestiach na większy w innych mniejszy ale zawsze to jednak pozytywnie.Może potrzebowaliśmy więćej czasu,może magia zbliżających się świąt,może wyczerpują się pokłady złośći w naszych sercach,nie wiem..w kazdym bądź razie z Onym jest trochę lepiej.Zaczął angażować się przy opiece nad Riczi,co raz cześciej pomaga w domu,nawet z własnej inicjatywy.Troszkę jakby łagodniejszy,lepiej się nam rozmawia.I na tym zakończe swój zachwyt,żeby nie zapeszyć. Jesli chodzi o sprawy zawodowe,to nie chce mi się pisać o mojej robocie,bo nie jest to nic pociągającego i branża o której nie da się rozpisywać.Niby ciekawa praca,niby jest możliwość rozwoju,ale doszłam już do konkluzji,że mnie to jednak nie podnieca i jakoś tak zimno podchodze do tematu.Owszem angażuje się i ucze,bo inaczej to nawet się nie da.Nie jest to etat,gdzie przyjdziesz odfajkujesz co swoje jak robot i fajrant.Temat techniczny,więc trzeba się nagłówkowac i naumieć po prostu.Czesc dniówki spędzam przy komputerze,resztę przy obsłudze klienta,zamówieniach i zleceniach od i do innych firm.Branża typowo męska,ale u nas same baby.Umowe dostałam na trzy miesiące,jak dobrze mi pójdzie to następna na rok.Już po siódmej..czas się kurczy a chcę poczytać co u Was.To żegnam się i uderzam na blogi,bo mam ogromne zaległośći :)


10 komentarzy:

  1. Fajnie, że coś znalazłaś i zmieniasz swoje życie. Oby dalej tak do przodu i pozytywnie! Cieszę się, że u Was tzn. między Wami lepiej ☺ Oby tak zawsze.

    OdpowiedzUsuń
  2. ufffff taką notkę na telefonie napisałaś ???????????????? SZOK ja moim nawet FB nie ogarniam :/

    Ale cieszę się i z pracy i z tego ocieplenia stosunków w domu. Mam nadzieję, że idzie ku lepszemu. I tego też Ci życzę już teraz na Święta i po Świętach też !!!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wesołych Świąt ! szkoda, że moja kartka nie doszła .... ehhh ta poczta :(

      Usuń
  3. Jak dobrze, ze jednak dzis tak wczesnie wstalas i tu napisalas :) Widze, ze duzo sie zmienilo- dobrze, ze na lepiej, inaczej...trzymam kciuki za dalsze "ocieplenia".
    Czasami nie jest latwo ale widze, ze chiec to moc!!
    Powodzenia i milego adwentu oraz swiat , ktore z radoscia wprowadza was w nowy jeszcze lepszy rok!!
    Usciski!!

    OdpowiedzUsuń
  4. Przede wszystkim serdeczne gratulacje za odwagę i upór :) Hehhe, my to jakieś podobne jesteśmy do siebie. U mnie ostatnio też pojawił się temat pracy, zupełnie niespodziewanie. A jak znosi to Riczi? Trzymam kciuki by praca spełniła Twoje oczekiwania. No i by w domu było lepiej. Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  5. Dobrze, że jesteś, gratulacje ze znalezieniem pracy i kciuki zaciskam o mniej waśni z onym

    OdpowiedzUsuń
  6. Ciesze sie, ze nie zamiescilas wczesniej notatki z listopada (chociaz zastanawialam sie w miedzy czasie co u Was), bo byla dosc przygnebiajaca. A tak, w koncowce powialo jednak lekko optymizmem. Trzymam kciuki za prace oraz zeby sytuacja z Onym byla coraz lepsza. I zeby Wasze Swieta byly rodzinne i radosne. :)

    OdpowiedzUsuń
  7. Super zmiany u Ciebie :) Trzymam kciuki z Twoją wytrwałość. Mam nadzieję, że teraz wszystko będzie szło ku lepszemu. Buźka

    OdpowiedzUsuń
  8. Bardzo się cieszę, że doczytałam do końca notkę, bo już w jej połowie chciałam Ci pisać, żebyś rzuciła to wszystko w .... No! Ale teraz widzę, że pośpieszyłabym się...
    Nie zapeszajmy i nie mówmy nic zawczasu. Mimo wszystko cieszę się, że są jakieś postępy. I gratuluję pracy :):):)

    OdpowiedzUsuń
  9. Hallo!!! Moja droga odbierz mail- zaproszenie na zamkniety blog Luxusowej :)
    Ps. cos sie nie aktualizuje... nie mam pojecia dlaczego- zajrzyj!
    Pozdrawiam serdecznie w nowym roku!!

    OdpowiedzUsuń