..................................................................

..................................................................

środa, 18 września 2024

Skrótowo

     Ktoś się tu do mnie dobijał,ktoś inny pytał o ciąg dalszy a ja tak mało wylewna ostatnio...

Tak mi po drodze z tym blogowaniem,że nawet nie wiem pod jakim adresem piszę.Możecie się śmiać.

Żałosne z mojej strony,ale prawdziwe.Jednak,jak to mówią "nie ma tego złego co,by na dobre nie wyszło" i dzięki temu,że zapomniałam adresu własnego bloga i pomyliłam go z poprzednim,to znalazłam fajną duszę,także blogującą :) A tam poczułam się jak u siebie :) I taka to oto dygresja :po co mam pisać skoro inni to robią za mnie?Z drugiej strony dotarło do mnie,jak wielu ludzi jest podobnie nieszczęśliwych,że te super foty,relacje i uśmiechnięte twarze na fejsbuku to tylko zasłona dymna.

Ok,nie mam dzisiaj w planach narzekać,chciałam po prostu dać znać,że żyje :)

I nie jest najgorzej.

Lato minęło bardzo upojnie,korzystałam ile się da.I nie mówię tu tylko o wyjazdach,spędzaniu wolnego czasu czy rozkoszowaniu się pogodą.Zaliczam ten czas do bardzo udanych,bo wdrożyłam w praktykę kilka rad mojej psychoterapeutki.

W końcu się przekonałam,że można żyć po swojemu,odważyłam się być sobą pełną gębą i nie bawić w dyplomacje,która zresztą nie służyła mi tylko otoczeniu.Odstawiłam osoby toksyczne na bok i choć naraziłam się tym innym,to i tak nie żałuje.Powoli,żółwimi kroczkami staram się wyprostować relacje z Onym i zdaje się,że to działa.On też zauważył,jak wpływa na nas sąsiedztwo rodziny i widzę,że powoli wyciąga wnioski.Trochę się boje przechwalić,no ale ryzyk fizyk...:)

A wszystko to między innymi dlatego,że kupiliśmy sobie mały domek na kółkach.

Przyczepa dała nam możliwość wyrwania się od codzienności na spontanie,bez planowania,logistycznych przygotowań do wyjazdu a co za tym idzie bez dzielenia się tym wszystkim ze szwagrami,którzy lubią ingerować w to,co,kto,kiedy,gdzie i dlaczego, i co to jest w ogóle za głupi pomysł!

Zakup był bardzo nieplanowanym krokiem,wyskoczył w połowie wakacji jak Filip z konopi tym samym  wprawiając mnie w osłupienie. Ony zaskoczył mnie tak jak teoria płaskoziemców na temat naszej planety.Byłam w totalnym szoku jak któregoś niedzielnego ranka ślubny obudził mnie na kawę i postawił do pionu mówiąc "Jedziemy na Mazury po przyczepę" .I pojechaliśmy ...a ta podróż była niczym jak nasza nieodbyta podróż poślubna.Wróciliśmy  podekscytowani i szczęśliwi a potem już nie spędziliśmy żadnego weekendu w domu :) I stąd to moje milczenie między innymi.Pisać może było i o czym,po poznaliśmy wiele nowych miejsc i ludzi.Przeżyliśmy sporo niestandardowych dla nas sytuacji,wykopani ze swojej strefy komfortu doświadczyliśmy sporo nowości i uczyliśmy się przede wszystkich samych siebie na nowo.Ja uwielbiam wyzwania i wszystko co nowe i nieznane mnie pociąga,ale Onego nie znałam od tej strony.Odnalazł się w tej karawingowej rzeczywistości doskonale,otworzył na nowe doznania i wyzwania.Własnie to w tym wszystkim jest chyba najlepsze,że dostaliśmy nowe życie :) 



Poza tym,to wszystko po staremu..zaczął się rok szkolny,nad czym ubolewam bardziej niż sama uczennica.Dla niej szkoła,choć to już IV klasa,to wciąż przyjemność a po lekcjach to już w ogóle high life.Jazda konna,aerial i spotkania oazowe.Tym ostatnim mnie mocno zaskoczyła,ale po przemysleniu przyznałam sobie punkt.Prowadzenie dziecka do kościoła,przygotowanie do sakramentu oraz sama I Komunia Św. nie była u nas dlatego,że  " wszyscy robią".Mimo przyjęcia,szycia sukienki na miare,prezentów moje dziecko podeszło do sprawy poważnie i konsekwencją tego jest dopominanie się o uczestnictwo we mszy niedzielnej i inne angażowanie się w życie parafii.No,jestem dumna.


7 komentarzy:

  1. Fajnie, że wyszliście poza strefę komfortu i zobaczyliście siebie w innych okolicznościach, stawiliście czoła wyzwaniom itp. To zbliża, zmienia perspektywę. Też miałam/ mam plan podróżowania z przyczepą. Póki co strach bierze górę i przyczepka jest moim stacjonarnym azylem na działce.. Ale wierzę, że przyjdzie dzień, w którym stanie się mobilnym domkiem gdzieś w Bieszczadach lub na ukochanych Kaszubach ♡

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wiesz,to właśnie od przyczepy na działce się zaczeło :)
      Pare lat temu odkryliśmy swietne gospodarstwo agroturystyczne na pojezierzu Augustowskim,gdzie stało kilka przyczep i przez 3 lata z rzędu jeżdzilsmy tam na urlop :)
      Tak więc wszystko przed Tobą :)

      Usuń
  2. Noooooo kobieto u ciebie prawdziwa rewolucja a milczałaś tyle czasu. Cieszę się że wszystko zmierza ku dobremu i że miałaś fajne lato.

    A jako stara oazowiczka powiem że to kształtuje charakter i bardzo uwrażliwia na przyszłość więc fajnie że młoda chcę i lubi. Kiedyś z tego wyrośnie ale co wchłonie to jej zostanie.

    OdpowiedzUsuń
  3. Jaki pozytywny wpis !!! Cudownie, że wszytko idzie w dobrym kierunku - karawanig to świetna sprawa, dobrze, ze oboje się w tym odnaleźliście :) Oby tak dalej.
    No a Twoja Księżniczka - IV klasa? Szok, tak jak mój siostrzeniec! Jak te dzieci szybko rosną!!!
    Ściskam mocno i cieszę się, że się odezwałaś :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Tak,czas zaiwania :)
      Elsa,mogę poprosic o dostęp do Ciebie?

      Usuń
    2. Ja mam teraz tylko dwa blogi i oba otwarte - jeden podróżny https://podroze-eit.blogspot.com/ a drugi kulinarny www.elagotuje.pl Nic innego nie piszę

      Usuń