..................................................................

..................................................................

2 mar 2025

 Nie,żeby było jakoś mega imprezowo w moim życiu,ale zważając na to, że odcięcie Onego od alkoholu równało się odcięciem od życia towarzyskiego i wszelkiego imprezowania,to ten rok zaczął się i kontynuuje na plus w tej materii.Pozwolę sobie przyjąć,że to Sylwester zapoczątkował dobrą passe.Bo wierze,że towarzystwo w którym spędziliśmy ten wieczór wraz z atmosferą zrobiło swoje.Mam nadzieje ,że mój ślubny powoli zaczyna rozumieć iż dobra impreza nie oznacza  % bez umiaru,kaca następnego dnia i moralniaka.Z pewnością,potrzebujemy jeszcze dużo czasu,żeby to wszystko wypracować ale jestem dobrej myśli.Po sylwestrowo-noworocznym maratonie u sąsiadów przyszła kolej na mnie.Urządziłam walentynkowy weekend dla dorosłych i dzieci.Byli nasi sąsiedzi z dwójką dzieci w wieku mniej więcej mojej Riczi i jeszcze jedna para,bezdzietna,która akurat buduje dom w naszym dosyć bliskim sąsiedztwie.Tak,tak,nasza społeczność się powiększa.Dorośli mieli swoje menu i atrakcje a dzieci swoje.Wspólnym mianownikiem były dania na gorąco i pyszna pavlowa,którą przyniosła sąsiadka,a następnego dnia zmówiliśmy sushi i  wygłupialiśmy się na lodowisku.

Ale do sedna,bawiliśmy się naprawdę fajnie.Nasi goście poznali się dopiero na tej imprezie,więc było dużo do obgadania,co z kolei rodziło wiele nowych tematów.Pełna kultura mimo drinków i piwa.Żegnaliśmy się z obietnicą,że musimy to koniecznie powtórzyć.

Tak samo było wczoraj na ostatkach u mojej siostry.Zróżnicowane towarzystwo,wyskokowe napoje i dobre jedzonko.Poznałam ciekawych ludzi i może jakoś będziemy kontynuować znajomość,bo właśnie kupili kampera i tak samo jak my,żółtodzioby karawaningowe,szukają towarzystwa i planu działania.Który,ja chętnie ogarnę hehe.Wracaliśmy z Warszawy w dobrych nastrojach.

I wszystko byłoby super,gdyby nie to,że Ony za każdym razem po udanym wypadzie czy imprezie potrafi zepsuć nastrój.I to chyba raczej z premedytacją,bo dzieje się to za każdym razem.Jakby nie chciał,żebym miała te dobre wspomnienia i żeby ten dobry czas trwał.Zawsze musi nastąpić brutalny koniec wywołany awanturą o jakąś bzdure.Nie umiem tego pojąć,nie mogę rozgryźć...może jest zazdrosny,że ja się dobrze bawię? Czy jednak,mimo tego,że zaprzecza i mineło 5 lat odkąd nie spożywa alkoholu ,to mu tego brakuje? Zal mu,że inni dobrze się bawią a on nie mógł pijąć ani nie może nie pijąc?

I znowu czekają nas ciche dni.Mijanie się w domu bez słowa,a jak sytuacja dociśnie  to wymuszone tak albo nie.Złośliwe uwagi i głupie sugestie.

Może i ja nie jestem bez winy,bo nie potrafię się zamknąc ( tak,bez cudzysłowia, w dosłownym znaczeniu) tak jak maż tego wymaga.Zawsze muszę powiedzieć swoje,ale jak nie mam racji to umiem to przyznać i przeprosić.Coś,co jest niewykonalne dla Onego.W sumie po co? Przecież nie ma takiej potrzeby,bo On jest nieomylny i w ogóle naj.Bardzo krótko po ślubie zadeklarował,że nigdy mnie za nic nie przeprosi.Tak,juz z góry to założył.


1 komentarz:

  1. jeżeli miał poważny problem z alkoholem to nawet jak minie 30 lat nadal będzie drażliwy bywając na imprezach na których inni piją. To choroba. Wyobraź sobie, że lubisz jeść słodycze i codziennie zasuwasz ciastko albo jakąś drożdżówkę a na urodzinach torta z dokładką. I nagle przechodzisz musowo na dietę i już Ci nie wolno ani kawałka. Chodzisz do ludzi na urodziny wszyscy cisną torty, lukier się leje litrami, serniczek pachnie i kusi a Ty tylko siedzisz i patrzysz jak inni jedzą.

    Ja go rozumiem :) ale nie usprawiedliwiam

    OdpowiedzUsuń