..................................................................

..................................................................

niedziela, 4 lutego 2024

 Mówią,że jestem Góralka,i dlatego taka harda i silna.Ale to nie prawda.Po pierwsze do gór mi kawałek,tak fizycznie,a mentalnie to przepaść.Gdybym miała krew górolskom to bym Ci ja mondzejso była.Psiakrew!A idze idze...dejze spokój. Nie jestem silna,ja po prostu potrafię dużo znieść.A nauczyła mnie tego moja mama.50 lat przeżyła z człowiekiem,który ani przez chwilę nie traktował ją jak kobietę,żone czy matkę swoich dzieci.Ja patrzyłam na to przez 20 wiosen swojego życia.I uczyłam się,jak pozwalać się upokarzać,jak bać się mieć i wyrażać swoje zdanie,jak nie wymagać od kogoś tylko od siebie,jak liczyć tylko na siebie,jak przepraszać za nieswoje winy i można sobie tutaj dużo nawyliczać.Tyle,że uzbiera się na kilka lat intensywnej psychoterapii.Jak na razie udało mi się zaliczyć cykl 6 spotkań,na których przerobiłam temat mojego małżeństwa,ale wywlekliśmy ze dwa inne wątki,które muszę przepracować,żeby ten czas spedzony w gabinecie mojej psychoterapeutki nie był zmarnowany.Nie mówiąc o aspekcie finansowym.Żeby lepiej naświetlić sprawę,to dodam,że tak naprawdę,w praktyce,to nie stać mnie na tę psychoterapie,ale jakoś muszę uciułać na ciąg dalszy.

Albo raczej początek,bo chronologicznie,będę musiała się cofnąć do wczesnego dzieciństwa.Choć nawet, moja Psycho mówi,że wcześniej,bo dzieci odczuwają deficyt emocjonalny już od pierwszych dni swojego istnienia,a ja byłam dzieckiem niechcianym.Dowiedziałam się tego 

jako parolatka,wraz ze znaczeniem słowa gwałt,przemoc,ból.No i poszlam w ślady swojej matki ofiary.Wchodząc chyba w kazdą relacje jaką w życiu nawiązałam z przeświadczeniem,że jestem gorsza i nic mi się nie należy.Miałam wzloty i upadki,walczyłam o siebie ,potem znowu upadalam ale jakoś  brnełam do przodu,umilając sobie życie jak mogłam.Zdawało mi się,że im dalej wyjade tym mój problem stanie się odleglejszy.I w pewnym sensie tak było.Zostawiłam szarą polską rzeczywistośc i czarną domową atmosfere na rzecz pieknęgo kraju,w którym żyją uśmiechnięci i pozytywni ludzie.

Otaczałam się pięknym krajobrazem,miałam dobrą  prace,studia,fajnych znajomych,świetnych przyjaciół a związki mi nie służyły.Właśnie dlatego,że miałam wyuczony stereotyp moich rodziców.Widziałam swoje błędy,rozumiałam jak nakręca się błedne koło zazdrości,kłótni,przemocy a to wszystko tłumaczone wielką miłością."Bo ja Cię tak bardzo kocham i dlatego..Cię ograniczam..uderzyłem,obraziłem" Taaa..

Znałam ten mechanizm doskonale.Uciekałam.W dosłownym znaczeniu tego słowa.

Zrywałam,odchodziłam jak tylko pojawiało  się choćby maleńkie "ale".

A,że nam się z Onym trochę tych "ale" nazbierało,to znowu mój instynkt zachowawczy mówi "uciekaj".

Zagłuszam go i tłumie od lat,jednak nie jestem głucha..

7 komentarzy:

  1. grubo ... no ale nie Twoja wina i jak sama widzisz rodzice Ci to zafundowali tak naprawdę. Straszne to jest jak bardzo wpływa na nas to czego się jako dzieci naoglądamy i nasłuchamy. A najtrudniej właśnie zrozumieć, że te niepowodzenia w naszym życiu z tego się biorą. U mnie były w domu inne problemy ale rodzice się nie lali. Za to taki podobny przykład stanowi jedna z sióstr mojej mamy której mąż odkąd pamiętam czyli jakieś 30 lat z kawałkiem, traktuje ją jak zwyczajną służącą. Teksty w stylu: no tak, goście siedzą i czekają a Olunia znowu się nie wyrobiła, ciasto jak zawsze nie wyszło, nie umiesz nawet urodzin przygotować i takie różne inne (przy pełnej chałupie gości). Nigdy się nie krępował żeby ją obrażać przy ludziach czy rodzinie. A ona oczywiście brała to że niby to takie żarty i udawała, że jest super. I w zasadzie poniekąd rozwiodłam się dzięki tej ciotce właśnie bo kiedyś do mnie dotarło, że jeszcze chwilka i momencik a będę miała takie gówno w domu jak ona i tak samo będę traktowana. I stwierdziłam, że co to to nie. Czas spieprzać.

    No ale .... wiele lat myślałam, że cóż ciotka takie życie ma jakie sobie wybrała. W każdej chwili dziada mogła zostawić ale tego nie robi to jej sprawa i problem. Do czasu jak ze 2 lata temu się przypadkiem wydało, że jej córka która wydawało się, że charakterek ma i w kaszę sobie dmuchać nie da bo pyskata - daje się lać swojemu mężowi. I ponoć przy dzieciach (12 i 13 lat). A mąż spryciaż leje tak, że nie widać więc nikt latami sie nie domyślał. no więc to taki przykład właśnie, że ciotka spierdzieliła jej psyche i ona się też potem w gówno uwikłała. Ale już się rozeszli i on pewnie inną już leje a ona oby już teraz lepiej trafiła.

    Także szporuj kasę na tą terapię bo życia szkoda i Młodej żeby ona też sie kiedyś nie wpieprzyła w gówno.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Właśnie to jest najgorsze,że znosi się tyle krzywd w imie dzieci,a tak naprawdę funduje się im jeszcze większe piekło niż się miało samemu :-(

      Usuń
    2. w imię dzieci to jest w zasadzie największa głupota. Te dorosłe potem dzieci nie raz i nie dwa wcale nie są wdzięczne za to, że nie rozwaliło się rodziny tylko jeszcze same mówią: po co z nim siedziałaś bez niego mielibyśmy lepiej i spokojniej. Niestety matka myśli, że z ojcem będzie lepiej a po latach sie często okazuje, że dzieci tego nie doceniły.

      Usuń
    3. halooooooo kobietoooooo

      Usuń
    4. Jestem ,jestem..ledwo wyszłam z jesiennej chandry a wpadłam w przesilenie wiosnenne :)

      Usuń
    5. bierz sie do kupy i zeznawaj co tam słychać. Nie mam co czytać

      Usuń