Za dużo łez,za dużo zła.Czas na uśmiech :-)
Pisanie bloga wymaga co najmniej tego,aby jego
bohaterom przypisac jakieś fajne pseudonimy.
„Onego” nie musiałam wymyslac,jakoś samo się
napatoczyło,ale dla Riczątka wciąż opracowywałam nowe wersje…I chyba mam! Melcia J Tak wyszło podczas naszej
ostatniej wizyty u mojej rodziny.
Udało im się.No,prawdziwa Melcia!Sami
zobaczcie:
Jesteśmy gdzieś w centralnej Polsce,stoimy w
gigantycznym korku,o tej porze powinniśmy się zbliżać do celu podróży,tymczasem…Zaczynam
jojczyć,że co za drogi,warunki itp. itd.
a siedząca obok dwulatka komentuje
-Mamo,nie panikuj.
Dopadła ją choroba.Jelitówka z grypą żołądkową
i jeszcze jakaś inna mutacja.Leci górą i dołem.
Załuje córki,głaszcze głowkę podczas wymiotów
i dzielnie znosze zapachy z nocnika.W zamian słysze:
-Mamo,nie przejmuj się.Wszystkim się zdarza.
Moja potomka podczas codziennych harców w domu
tylko na sufit nie wejdzie.Grawitacja nie pozwala i to tylko dlatego.Wszędzie indziej
owszem i z ochotą.Strofuje ją,pouczam i uprzedzam,że upadnie,uderzy się i będzie
płakała.I co słysze w odpowiedzi?
-Do wesela się zagoi.
Do tej pory znałam tylko jedną Melcię mojej koleżanki córka ma na imię Melania, a teraz już znam dwie :)
OdpowiedzUsuń:))))
OdpowiedzUsuńo rany nie wiem po kim ma taki optymizm i wyluzowanie ale chyba nie po Tobie :P
OdpowiedzUsuńCieszę się, że znajdujesz powody do uśmiechu tak trzymaj ! złe dzieje się wszędzie i czasem każdego dopada ... nie można się mu poddawać
Ciesze sie, Kochana, ze w tym zapewne nadal trudnym czasie, wylapujesz takie perelki wywolujece usmiech na twarzy. :)
OdpowiedzUsuńPocieszna bestia ;)
OdpowiedzUsuńDobrze "słyszeć" tyle optymizmu w Twoim wpisie!
OdpowiedzUsuńŚciskam!!!
Takie 'pocieszanki' usłyszane od malucha są niesamowite ;)
OdpowiedzUsuńU nas z tą grawitacja podobnie ;) zazdroszczę takich zaawansowanych rozmów z 2latka!
OdpowiedzUsuń