..................................................................

..................................................................

poniedziałek, 6 kwietnia 2020

Koronoczasy



    Chciałoby się podnieść nastrój i napisać post pełny patosu i ociekający emocjami. Ale nie trzeba, to wszystko robi się samo i praktycznie bez słów. Wszyscy wiemy jak jest a zdrowa wyobraźnia podpowiada, co będzie, zakładam, że nadzieja pozwala zachować zdrowy rozsądek i jakoś daje przetrwać.

   Powiem szczerze, że przez pierwszy tydzień kwarantanny delektowałam się wolnym czasem. Myślałam, że to na chwilę, łudziłam się, że po tygodniu młoda wróci do przedszkola a ja do pracy, wiec korzystałyśmy. Na ile się dało, bo pogoda u nas była fatalna i nawet na własnym podwórku trudno było spędzić więcej niż 20 minut. Spędzałyśmy większość czasu w domu, a konkretnie w kuchni. Jednego dnia piekłyśmy muffinki, drugiego boczek na koniec tygodnia była szarlotka. Byłoby super gdyby moje działania ograniczały się tylko do wyrobu tych pyszności, jednak nie, ktoś musiał to zjeść. Bilans pokazał 1 kg więcej. To znaczy waga. Przez te wszystkie dni liczyłam na szybki powrót do pracy, odpoczęłam, ba… zaczęłam się męczyć nic nie robieniem i wyczekiwałam telefonu od szefa. Nie doczekałam się, za to skontaktowałam się z kierowniczką, która pozbyła mnie złudzeń: mam czekać na poprawę sytuacji. Nigdy bym nie przypuszczała, że tak można tęsknic za pracą! I mniej więcej w takim klimacie spędziłam 3 ostatnie tygodnie. Nastąpiły małe zmiany, mąż, co raz mniej czasu spędzał w pracy, na korzyść oblegania kanapy, tym samym doprowadzając mnie do furii. Pogoda trochę się poprawiła ostatnimi dniami, wiec można już wyjść nie ryzykując, że wiatr porwie nam głowe.Naiwnie liczyłam na odrobinę deszczu, żeby moc cos w ogródku działać, ale wciąż sucho. Przestali straszyć mrozem w nocy, wiec można już wodę podłączyć i zacząć zabawę w ogrodnika. Z pożytecznych rzeczy to jeszcze udało mi się wszystkie okna umyc.Na dole,te na piętrze to wciąż abstrakcja. Samochód doprowadziłam do porządku, posegregowałam ubrania, odkładając te za duże, ale chyba nie potrzebnie, bo po 3 tygodniach siedzenia w domu jest mnie więcej o 2 kg. Jak tak dalej pójdzie, to trzeba będzie jeszcze dokupić.

3 komentarze:

  1. U nas w pracy zamkniety na glucho budynek. Raz na dwa tygodnie wpuszczaja jedna osobe, zeby napelnic cieklym azotem specjalne zamrazarki... :/

    A dzis gubernator Stanu przedluzyl zamkniecie szkol do 20 maja! Maja! Ja cie pierdykam...

    Wesolych Swiat, mimo wszystko!

    OdpowiedzUsuń
  2. Nie wiedzialam, ze jeszcze piszesz :0 Pozdrawiam, zajrzyj do mnie, masz chyba jeszcze dostep??

    OdpowiedzUsuń
  3. dawno minione czasy jak się teraz o tym czyta choć ja pracowałam w miarę normalnie u nas się nie dało zdalnie

    OdpowiedzUsuń