..................................................................

..................................................................

sobota, 9 września 2023

 Tego roku najlepsze zostawiłam sobie na koniec :) Druga połowa sierpnia i początek września wypadły więc wyjazdowo.W sumie to, początek wakacji zaczął się na bogato,bo szwagrzy niespodziewanie  kupili mały jachcik  i już pierwszy weekend po zakończeniu roku szkolnego zaprosili nas na pokład i  pływaliśmy po Mazurach. Było dosyć fajnie, ale przebywanie w 6 osób  na tak małej powierzchni  jest ponad moje siły. Szczególnie,że ze szwagierką nie mam idealnych  relacji.I wszystko byłoby do przyjęcia ,bo dla mnie nie zawsze musi być idealnie i nie trzeba się z każdym zgadzać w 100% żeby jakoś sie dogadywać,wręcz przeciwnie,róznice są ciekawe,bywają inspirujące, ale wraz z nimi musi iśc  w parze  wyrozumiałość i tolerancja.Niestety,siostra (cioteczna) męża ma  za trudny charaker...Uważa się za wyrocznie mądrości,prawdy i sprawiedliwosci,oczekuje  przytakiwania,oklaskiwania i wkupowania się w jej łaski.Przez prawie 10 lat próbowałam droga negocjacji,dyplomacji,często nawet własnym kosztem jakoś się  dogadać,ale gdzieś istnieje granica.Co się odwlecze,to nie uciecze i kiedyś musiał nastać kres i stało się..weszłysmy ze szwagierką prawie na wojenną ścieżkę. Mnie żadne bogactwa nie przekupią,żadne jachty czy mercedesy,mam swoje zdanie i koniec.Owszem,mogę podyskutować,konstruktywna rozmowa jak najbardziej,ale o tym nie ma mowy w przypadku szwagierki, więc wykręciliśmy się moją rzekomą chorobą morską i w niedziele wieczorem wróciliśmy do domu.Potomna została z wujostwem i kuzynką na wodzie a my pierwszy letni urlop spędziliśmy w domu.Miałam co robić,porządki oraz grządki na mnie czekały.Bo chyba nigdy wcześniej nie wspominałam,że uprawiam mini ogródeczek?

A potem lipiec trwał i trwał,przerwany tygodniowym wyjazdem młodej nad Bałtyk.Tym razem pojechała z inną ciocią i wujkiem,a mianowicie z moją siostrą i jej meżem.Riczątko,to pozyje,nie?

Tym bardziej,że ma dziewczyna szczęscie do pogody,i gdzie by się nie ruszyła,to zawsze super aura.Pewnie dlatego wszyscy ją tak chętnie ze sobą zabierają ;)  

W drugiej połowie sierpnia wybrałyśmy się w moje rodzinne strony.To był babski wypad,bo Ony musiał roboty pilnować i zarabiać na przedłużenie wakacji.Posiedziałam u mamy 10 dni,w między czasie zjechała się siostrznica z córką i stworzyłysmy prawdziwy babiniec.Połaziłysmy trochę po górach, odpoczełyśmy i naładowałysmy baterię,Przy okazji ogarnełam pare spraw mamie,bo jest juz w takim wieku,że nie zrobi wszystkiego sama.Mamcia,mimo sedziwego wieku ma się w miare dobrze i za każdym razem gdy się z nią żegnam,błagam i proszę wszelkie Opatrzności,aby to nie był ostatni raz...

A pierwszego września,zamiast do szkoly,poszliśmy na wagary i z samego rana wsiedliśmy do samolotu.

Po 10 latach wróciłam do mojej duchowej ojczyzny. 

3 komentarze:

  1. ooo a skąd się to tu wzięło ??? wrzesień ? nie było tego wpisu. No ale ok to już wiemy co robiłaś w wakacje i że będzie Grecja !!! dawać !!!

    OdpowiedzUsuń
  2. Mówilam,że były techniczne problemy? Mówiłam i oto dowody :)
    Coś skrobnełam w nowym poście,poniekąd dla Ciebie,na temat tych wczasów,ale to taki telegraficzny skrót..w sumie,wolę niepamiętać

    OdpowiedzUsuń